Niedawno media szturmowała „niezbyt pochlebna informacja” dotycząca popularnej piosenkarki. Dziennikarze wszelakich plotków, pudelków i innych miejsc gromadzących czytelników skupionych na życiu innych, rzucili niezłą pożywkę swoim odbiorcom.
Jak brzmiał news?
Beata K. prowadziła samochód pod wspływem alkoholu. I nie chodzi tu o symboliczny kieliszek wina wypity w trakcie kolacji. Gdyby nie inny kierowca, który poinformował policję i doprowadził do zatrzymania jej samochodu, sytuacja mogła mieć dużo bardziej dramatyczny finał.
Tyle faktów. W kwestii ich oceny chyba wszyscy jesteśmy zgodni, to nie powinno się wydarzyć.
Kto pierwszy rzuci kamieniem
Po pierwszej fali newsów mających charakter informacyjny pojawiły się kolejne. Część z nich w ramach pogłębiania tematu starała się pokazać, że artystka od dawna zmaga się z uzależnieniem.
Analizie poddawano treści jej piosenek oraz zdjęcia ze sklepów spożywczych. To, na którym w koszyku pojawiło się piwo, stanowiło ewidentny dowód na jej wieloletnie uzależnienie.
Można by powiedzieć, że jeśli chodzi o media to nic nowego. Tak działają. Tylko czy nie warto zastanowić się „co”, a w zasadzie „kto” to działanie napędza? Skąd przekonanie wydawców, że właśnie tego oczekują czytelnicy? I chyba najważniejsze, o czym nie myślą komentujący te treści, co czuje osoba, której to dotyczy.
Nie znam się, ale i tak się wypowiem
Pół żartem pół serio często mówię, że to nasza cecha narodowa. Lubimy mieć zdanie na każdy temat. Często niepoparte konkretną wiedzą, tylko wynikające ze schematów myślowych, obiegowych informacji, czerpania wiedzy z tendencyjnych źródeł lub zwyczajnie jej braku.
Środowisko on-linowe dodatkowo uaktywnia w procesie wyrażania opinii nasze najgorsze cechy. Pozorna anonimowość w sieci też nie pomaga.
Stąd fala hejtu, która się wylała na artystkę, przeraża nawet doświadczonych speców od komunikacji. Zasmuca również brak ogólnej empatii. Bo przecież każdy z nas ma w swoim życiowym bilansie działania, których się wstydzi. I zapewne szperając w pamięci, jest w stanie sobie przypomnieć jak trudno uporać się ze wstydem i poczuciem winy, nawet jeśli o tym, co przeskrobaliśmy, wie niewielkie grono. Może warto więc spróbować sobie wyobrazić, co się dzieje z człowiekiem, kiedy o jego porażce dowiaduje się cały świat?
Kiedy mędrcy również zawodzą
Jedna z bardzo popularnych influencerek zajmująca się propagowaniem nauki zaapelowała do wyrażających swoje opinie. Ucieszyłam się, że poza falą hejtu lub żarcików w stylu „nic się nie stało” lub „Polacy tak mają, piją, bo lubią” pojawi się wartościowy głos w tej sprawie.
Niestety głos ten, mnie osobiście rozczarował. Bo nie zachęcał do skupienia się na sobie, nie negował fali mądrości przesyłanych w czeluści cyberprzestrzeni, tylko pouczał tych, którzy postanowili stanąć po stronie „nic się nie stało”.
A gdyby tak pomilczeć?
I namawiać do tego innych. Wina jest bezsporna, ale od osądzenia i ukarania jest sąd a od przepracowania tematu sumienie piosenkarki.
Reszta wydaje się zbędna.