Google Trends dokumentuje rosnące zainteresowanie Polaków wyszukiwaniem hasła koronawirus. Na FB, w jednej z grup liczącej ponad 8000 członków, dyskutuje się o zagrożeniach związanych z wirusem. W sieci pod wieloma publikacjami toczą się emocjonalne dyskusje internautów. Z ich wpisów wynika, że nie wierzą w to, co słyszą w tradycyjnych mediach.
Zosia samosia
W samodzielnym wyszukiwaniu wiedzy o wirusie, w sieci prym wiodą Pomorzanie i mieszkańcy Małopolski. Ich szczegółowe zapytania koncentrują się głównie przy tematach natury geograficznej. Użytkownicy Ci poszukują też informacji o przypadkach zachorowań w Wietnamie, Tajlandii czy we Włoszech. Ich niepokój budzi mapa zachorowań i prognoza dla Polski.
W zamkniętej grupie i w wielu miejscach w sieci, wśród komentarzy internatów przewija się jeden komunikat. Brak zaufania do oficjalnych komunikatów.
W wątpliwość poddawany jest nawet fakt, że nie stwierdzono żadnego zachorowania na terenie Polski. Pomimo oficjalnych uspokajających komunikatów, z aptek znikają maseczki, a internauci martwią się m.in. tym, że wirusa przyniosą do Polski ptaki.
Gdy nadawca nie jest wiarygodny
Ten case pokazuje, że nawet, gdy w grę wchodzi ważny, potencjalnie neutralny politycznie temat dotyczący bezpieczeństwa i zdrowia, nie mamy zaufania do tego, co mówią do nas politycy.
A nie da się ukryć, że właścicielem i nadawcą oficjalnych komunikatów jest „państwo”, czyli w dużym uproszczeniu politycy. Politycy, którzy weszli w swoje tradycyjne role i traktują koronawirusa, jak pole do politycznych potyczek.
Infolinia uspokoi?
I choć uruchomiono różnorodne kanały komunikacji, od wczoraj działa m.in. infolinia, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że poziom zaufania do treści przekazywanych przez te kanały nie jest satysfakcjonujący. My, zawodowo zajmujący się komunikacją, wiemy przecież, że nie wystarczy zadbać o uruchomienie kanałów komunikacji. Istotne jest zaufanie do nadawcy.
Zawirusowana komunikacja
Amerykanie ostrzegają, giełda reaguje, politycy straszą, a chyba warto raz jeszcze powtórzyć za WHO, że jest za wcześnie, by mówić o pandemii.
Można jednak zacząć się zastanawiać, czy na naszych oczach nie dochodzi do agonii zaufania do „państwowego aparatu komunikacji”.